Problemy z pracownikami z Ukrainy w sadzie i ogrodzie
Właściciele sadów, szkółek, gospodarstw ogrodniczych są zaniepokojeni sytuacją na rynku pracowniczym wywołaną koronawirusem. Zamknięcie granic powoduje utrudnienia w przepływie pracowników z zagranicy, w tym z Ukrainy, a to oni stanowią podstawę siły roboczej w polskich gospodarstwach - podaje sadnowoczesny.pl.
Jak mówi Teodor Wojtasik - właściciel plantacji truskawek w Lędzinach - do pracy w jego gospodarstwie potrzebnych jest w sezonie co najmniej 25 osób. W zasadzie 100% obsady to są pracownicy z Ukrainy. Jest on bardzo zaniepokojony tym, jak sytuacja się rozwinie, bo bez tych osób zbiory będą niewielkie. Jeśli nie zbierze owoców, straty mogą sięgnąć nawet setek tysięcy w skali gospodarstwa.
Według Piotra Konieczko ze szkółki drzew i krzewów w Gogolinie w branżach ogrodniczych siła robocza jest podstawą, a bardzo dużo pracowników pochodzi z Ukrainy. Twierdzi on, że produkcja roślin bez pracowników fizycznych jest niemożliwa - uprawa jest ciągłym procesem, którego nie można przerwać, wstrzymać w razie potrzeby.
Jego zdaniem na rynku pracy można dostrzec jeszcze jeden istotny problem: osoby, które już przyjechały z zagranicy i szukają zatrudnienia, mogą spotkać się z utrudnieniami.
2 komentarze
-
26.03.2020
EmRe trafione w sedno! Niech zaczną płacić rozsądne pieniądze i napewno znajdą się chętni :) Żałosny i mało obiektywny artykuł, który uwłacza Naszych Sąsiadów z Ukrainy jako tanią siłę roboczą..
-
25.03.2020
pełno ludzi wrócilo do kraju napewno znajdzie się ktoś tylko musicie sami zacząć dobrze płacić
16