30.11.2023 / 13:09
StoryEditor

Product Design od kuchni – jak wygląda budowanie dużych aplikacji mobilnych?

Słowo “design” automatycznie wzbudza w nas artystyczne skojarzenia. “Designerskie krzesło” wygląda w naszej wyobraźni oryginalnie i futurystycznie, a “designerski zegar” przestaje jedynie mierzyć czas, stając się wyrafinowanym dziełem sztuki. Mogłoby to sugerować, że design służy do wzbogacania otaczającej nas rzeczywistości, ciesząc nasze zmysły. I choć niewątpliwie jest to część jego roli, to nie jest to rola ani jedyna, ani pierwszoplanowa.

W kontekście produktów lepszą alternatywą jest słowo “interfejs”. Mamy z nim do czynienia każdego dnia, często nie zdając sobie z tego specjalnie sprawy. Nie bez powodu mówi się zresztą, że dobry design jest niewidzialny. Interfejs posiada nasza pralka, w której ktoś przemyślał, jak będzie wyglądać proces zmiany temperatury. Interfejs ma kasa samoobsługowa, a jego jakość i użyteczność może zdecydować w jakim humorze wyjdziemy ze sklepu. Interfejs w naszym samochodzie poprzedzony został setkami godzin rozmyślań na temat ergonomii i zasad bezpieczeństwa. W końcu, interfejs nosimy codziennie w kieszeni w postaci dziesiątek aplikacji mobilnych, które prześcigają się o naszą uwagę. Z każdą z nich komunikujemy się naszą dłonią (lub czasem głosem) w ramach zaprojektowanej architektury interfejsu.

W świecie produktów cyfrowych design jest znacznie bliżej rzemiosła niż sztuki, a im większy produkt, tym bardziej istotne staje się operowanie decyzjami projektowymi na poziomie skali i danych. I to właśnie tych dużych produktów będzie dotyczył ten tekst.

Jak w ogóle rozumieć “duży produkt”? Najprostszą miarą jest liczba użytkowników, którzy z produktu na co dzień korzystają. Żeby jeszcze bardziej sprecyzować tę grupę, dołóżmy do tego jeszcze parametr skali biznesu, który za produktem stoi. Okazuje się wówczas, że na polskim rynku mamy do czynienia z policzalną liczbą “dużych” aplikacji mobilnych, z których większość należeć będzie do dziedziny m-commerce.

Ottolenghi byłby świetnym Product Designerem

Yotam Ottolenghi to światowej sławy kucharz. Słynie z unikalnego podejścia do przygotowywania potraw, które w jego wydaniu polega na łączeniu dwóch światów – prostoty i wyrafinowania. Prostota stanowi tu zdecydowaną większość i jest bazą, która czyni cały proces gotowania prostym i nieprzytłaczającym. Wszystko zwieńczone jest jednak czymś wyjątkowym, często przyprawą, która przygotowanej bazie nada wyjątkowy charakter. Do prostego pieczonego bakłażana Ottolenghi zaleca dodać sumak, który swoim cytrusowym smakiem dokończy dzieło.

Sam tytuł kluczowej książki kucharskiej Ottolenghiego, “Prosto”, obrazuje zarówno jego filozofię, jak i stanowi spoiwo, którego użyjemy, przechodząc w świat designu. Prostota i minimalizm to pierwsze skojarzenia, które można usłyszeć, pytając użytkowników o oczekiwania wobec interfejsu. Ma być klarownie, bez komplikacji. Zasada ta ma ogromne znacznie w przypadku projektowania dużych produktów i bynajmniej nie chodzi jedynie o prostotę interfejsu – chodzi o strategię budowania produktów.

Na szczęście istnieją w tej dziedzinie pewne uniwersalne, zweryfikowane zasady. Trzymając się ich, można uniknąć kłopotów, które doprowadziły wiele dużych projektów do biznesowej porażki.

Po pierwsze: Bądź gotów na poświęcenia

Akceptacja rzeczywistości to klucz do optymalnego planu i zakresu prac. A rzeczywistość jest taka, że pierwsza wersja produktu powinna być prosta i trafić na rynek jak najszybciej, żeby nie tylko zacząć na siebie zarabiać, ale również zacząć weryfikować hipotezy (o tym za chwilę). Takie poświęcenia są zwykle konieczne ze względu na koszt i czas, jakie towarzyszą dużym przedsięwzięciom. Próba zmieszczenia wszystkiego już na start niemal zawsze jest rozwiązaniem przeciwskutecznym do oczekiwanego rezultatu.

Oczywiście, nie możemy zapomnieć o haśle: “pierwsze wrażenie robi się tylko raz”. Chcemy, żeby użytkownicy, którzy wejdą w pierwszy kontakt z naszą aplikacją, zostali oczarowani jej możliwościami i zostali na dłużej. 

Jak więc sobie z tym poradzić? Odpowiedź kryje się we wspomnianym chwilę temu przepisie, który Ottolenghi uprościł po to, by na końcu dodać do niego sumak. W świecie projektowania taką przyprawą może być jedna dodatkowa funkcja, która zauroczy użytkowników i da im powód, by odwiedzać aplikację regularnie. Może to być też zestaw oryginalnych interakcji albo personalizujący doświadczenia onboarding. Kombinacja żelaznej prostoty w podstawie i jednego elementu ekstra to przepis na sukces naszej wersji MVP.

Aby zminimalizować poświęcenia jakości, szukajmy rozwiązań, które przyspieszą budowę fundamentów. Rozsądne balansowanie pomiędzy elementami natywnymi i customowymi pozwoli znaleźć przestrzeń na mikrointerakcję, gesty czy haptykę. Pamiętajmy też, że moment na planowanie wszystkiego, co istotne z perspektywy UX, jest już w momencie budowania procesów, a nie na koniec prac. Jakość to bowiem nie zwieńczenie dzieła, to jego strategiczna podstawa. Ottolenghi do swoich potraw wybiera niewiele produktów, ale wszystkie z nich spełniają kryteria jakości i świeżości.

Po drugie: Testuj, mierz i skręcaj

Idea prostoty i przewidywalności towarzyszące budowie MVP ulega zmianie, gdy zaczynamy rozbudowywać tę podstawę o kolejne funkcje. Ten etap prac powinien przypominać ścieżkę, która co chwilę napotyka na rozwidlenia. Wówczas proces ten nazywamy testami A/B.

Czasem testów wariantowych wymaga detal, na przykład treści kluczowych akcji. Czasem przetestować powinniśmy prototyp lub hipotezę i tu z pomocą przyjdą jakościowe i ilościowe testy z użytkownikami. Czasem możemy wręcz pokusić się o (ryzykowną, ale skuteczną) metodę “fake door”, w której już na wersji produkcyjnej testujemy zainteresowanie nową usługą, nie implementując jej w pełni, ale obserwując reakcje i zaangażowanie użytkowników. Wszystkie te zabiegi minimalizują ryzyka inwestycji w funkcje, które mogą nie przynieść oczekiwanych korzyści, a wiązać muszą się ze znaczącym nakładem środków.

Niewątpliwie kluczowym jest, by pozbyć się przekonania o tym, że sami najlepiej wiemy, czego dokładnie potrzebują użytkownicy oraz że jesteśmy w stanie przewidzieć jaki interfejs będzie najlepszy, żeby zrealizować nasze cele biznesowe. W rzeczywistości użyteczność to coś, co można obiektywnie zmierzyć.

Z pomocą przychodzi tu analityka, która powinna być wyrocznią wobec naszych projektowych poczynań i odpowiadać na kluczowe pytania. Aby proces ten przebiegł właściwie, powinniśmy po pierwsze podpiąć eventy analityczne pod kluczowe elementy i akcje procesu, nad którego modyfikacją pracujemy. Następnie, zanim wprowadzimy poprawki, powinniśmy zebrać dane analizujące stan obecny oraz, co niezwykle istotne, zdefiniować zawczasu cele, które zakładamy osiągnąć. Trzecim krokiem jest mierzenie tych samych parametrów po wprowadzeniu zmian.

Po trzecie: Buduj interfejs z własnych klocków Lego

Przy całym myśleniu o strategii i filozofii nie możemy zapominać, że produkt trzeba zbudować, a materiały, z jakich się składa, to linie kodu i odpowiadające im piksele. Od tego, jak wydajny będzie proces produkcji, zależy końcowy sukces. 

Od samego początku więc powinniśmy przyjąć strategię, która pozwoli budować produkt w sposób lekki i elastyczny, wykorzystując technologiczne przewagi i organizacyjny spryt. Ta strategia ma zresztą swoją nazwę, to “design system” – termin odmieniony w ostatnich latach przez wszystkie przypadki i nie bez powodu, stanowi on bowiem rzeczywisty i namacalny uzysk.

Design system to nic innego, jak zbudowanie własnej biblioteki elementów UI na poziomie zarówno designu, jak i developmentu. To spoiwo, które łączy i porządkuje oba te światy, a przy tym stanowi źródło prawdy o interfejsie użytkownika. A co najistotniejsze, dzięki idei reużywalności, skraca czas potrzebny na budowę interfejsu na tyle znacząco, że stanowi absolutną podstawę techniczną, na której opiera się każdy dojrzały produkt cyfrowy.

Najlepszy dzień na wprowadzenie zmian jest dziś

Duże produkty przypominają tankowce – ich skala sprawia, że trudno zmienić kurs. Nie znaczy to jednak, że jest to niemożliwe. Cenna jest każda mała cegiełka w kierunku optymalizacji procesu. Zmiany procesowe nie nastąpią z dnia na dzień, ale ich wpływ szybko zacznie być odczuwalny, co bez wątpienia przełoży się na kluczowe zasoby – czas i pieniądze.

A jeśli stoi przed nami wyzwanie budowania nowego produktu i możliwość rozpoczęcia od czystej kartki, opisane powyżej zasady z pewnością pomogą uczynić ten proces bardziej dojrzałym oraz sprawią, że tworzony przez nas produkt nie tylko nie ugnie się pod ciężarem roadmapy, ale będzie też kuloodporny, elastyczny i skuteczny w kluczowym etapie – etapie rozwoju.

 

Autor:

Łukasz Okoński

Head of Product Design w Future Mind

08. maj 2024 22:41