Właściciel sklepu osiedlowego o handlu w cieniu epidemii: Jest ciężko
Chociaż obroty sklepu w ostatnich tygodniach wzrosły, to uwzględniając wszystkie aspekty bieżącej sytuacji, nie jest ona dla nas zbyt opłacalna. Atmosfera nie jest taka jak wcześniej. W osiedlowym sklepie zawsze można było sobie porozmawiać. Teraz klient tylko wchodzi, kupuje i jak najszybciej wychodzi – mówi serwisowi wiadomoscihandlowe.pl Jakub Kurczewski, właściciel sklepu Deli 6 na warszawskich Kabatach.
W związku z obecną sytuacją związaną z epidemią koronawirusa, Jakub Kurczewski wprowadził w swoim sklepie szereg rozwiązań mających służyć bezpieczeństwu zarówno pracowników, jak i klientów. – Praca odbywa się teraz w rękawiczkach ochronnych, a przed kasą została zamontowana szyba z pleksiglasu. W sklepie może przebywać tylko jeden klient, o czym informujemy na ogłoszeniu przyczepionym na drzwiach wejściowych – wskazuje nasz rozmówca.
– Poza tym regularnie dezynfekujemy kluczowe miejsca, takie jak klamki czy blat. Zużycie środków odkażających i ręczników papierowych jest naprawdę duże, a dziś trudno jest je kupić. Niemniej, radzimy sobie z tym. Cały czas działa klimatyzacja wyposażona w filtr z jonami srebra. Często też wietrzymy sklep – dodaje.
Sporym problemem dla właściciela sklepu jest to, że w tej chwili wielu dostawców zrezygnowało z przywozu swoich towarów, albo robi to z dużym opóźnieniem. – Wcześniej blisko 90 proc. produktów było dostarczanych bezpośrednio do sklepu. Aktualnie jest to tylko ok. 40 proc. Po resztę artykułów muszę jeździć samodzielnie – tłumaczy Kurczewski.
Zapytany o zmiany w wyborach konsumentów, wyjaśnia, że całkowicie spadło zainteresowanie świeżymi sokami jednodniowymi. Wyraźnie wzrósł natomiast popyt na jajka i drożdże. Choć tych ostatnich od trzech tygodni brakuje w hurtowniach. – Szukam ich nawet w normalnych sklepach, żeby sprzedać u siebie bez narzucania dużej marży - po postu dlatego, że ludzie o nie pytają –zaznacza.
– Trzeba pamiętać, że epidemia kiedyś się skończy, i te sklepy, które obecnie podwoiły swoje marże, będą musiały zmierzyć się z utratą reputacji. Ja nie podnoszę cen. Co więcej, nie wstawiam na półki produktów, których ceny drastycznie wzrosły w hurtowniach, żeby nie zostać posądzonym o to, że wykorzystuję sytuację kosztem klientów – podsumowuje właściciel sklepu Deli 6.
13