24.02.2016/15:33

Afera w handlu: 4 mln zł z łapówek

Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu skierowała akt oskarżenia przeciwko 26 osobom. Zarzuca im się, że żądały łapówek i je przyjmowały od pracowników sieci handlowych w zamian za preferencyjne traktowanie dostawców.

Aktem oskarżenia objęto zarówno osoby wręczające łapówki, jak i te, które je przyjmowały, pełniąc w okresie objętym zarzutami (lata 2005-2010) funkcje kierownicze w Kauflandzie, Carrefourze, Realu i Makro. Pracownicy tych sieci za łapówki mieli promować i atrakcyjnie eksponować niektóre produkty. Siedmiu spośród oskarżonych zarzucono też udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która obiecywała korzyści majątkowe oraz je wręczała osobom pełniącym funkcje kierownicze w Kauflandzie i Carrefourze.

Jedną z oskarżonych osób jest Paweł S., piastujący kierownicze stanowisko w firmie Kaufland Polska, któremu prokurator zarzuca, że zażądał, a następnie przyjął od wielu osób korzyści majątkowe w postaci bonów towarowych i gotówki o łącznej wartości nie mniejszej niż 4 100 000 zł. Ponadto przyjął w nieodpłatne użytkowanie od Piotra L., Tomasza B., Dariusza K. i Krzysztofa S. samochody terenowe Nissan Patrol GR oraz Subaru SHS Forester. W zamian Paweł S. w preferencyjny sposób traktował artykuły pochodzące zarówno od kilkudziesięciu producentów, wśród których nie brakuje czołowych polskich spółek, jak i międzynarodowych gigantów spożywczych. Jak czytamy w akcie oskarżenia, działanie Pawła S. polegało na „wyborze oferty handlowej podmiotów niezależnie od jakości ofert konkurencyjnych oraz preferowaniu w/w podmiotów przy świadczeniu usług przez spółkę Kaufland Polska…”.

Jest to czternasty akt oskarżenia skierowany w tej sprawie. Wcześniej oskarżono 23 osoby. Do dziś zapadły wyroki skazujące wobec 13 osób. Za tego rodzaju przestępstwa grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

(HUW)

Pracownicy sieci handlowych o łapówkach

Łapówki to nie tylko pieniądze, ale także towar. Zwłaszcza alkohol, który jest najbardziej wdzięcznym produktem, jeśli chodzi o korupcję. W sklepie, w którym pracowałem, kierownik nie krył tego, że bierze łapówki. Z każdej dostawy zabierał 10-20 skrzynek. A później sprzedawał wódkę pracownikom, którzy chętnie się u niego zaopatrywali, bo ceny były dużo niższe niż w sklepie.

Byłem świadkiem, jak w ciągu jednego roku trzykrotnie wymieniano silniki wentylatorów (jeden kosztuje około 20 000 zł). Silniki były trzy, więc razem to 60 000 zł. A najlepsze jest to, że wymieniano je wyłącznie na fakturach, bo w wentylatorach wciąż pracowały te same silniki. Podobnie było z wózkami paletowymi. Stare złomowano i kupowano nowe. Cztery razy. Oczywiście wózki się nie zmieniały, tylko je przemalowywano.

Kupiec zamówił pięć ciężarówek telefonów bezprzewodowych. Za sztukę płacił 140 zł, a sprzedawał po 170 zł. Wtedy te telefony już wychodziły z użycia, bo pojawiały się komórki. Efekt był taki, że pod koniec sprzedawaliśmy je po 10 zł. Ten człowiek wkrótce po tym zdarzeniu wybudował dom pod Warszawą. Krótko mówiąc, jeśli w tygodniu sprzedaje się 20 kg marchwi, a ktoś zamawia 200 kg, to albo się pomylił, albo coś kombinuje. Nie ma innej możliwości.

Rozmowa z dyrektorem handlowym średniej wielkości producenta napojów

Bohater wrocławskiej afery łapówkowej zarobił ponad 4 mln zł. Przecież to majątek…

Trochę się napracował. Ale to nie jest tak, że z propozycją wychodzi zawsze kupujący. Powiedziałbym nawet, że 60-70 proc. inicjatywy jest po stronie sprzedającego. Często spotykana sytuacja: ktoś zostawia na biurku kopertę i wychodzi.

Za co płacą?

Kupiec decyduje o cenie, upustach, masie zamawianego towaru, ilości twarzyczek w ekspozycji, czyli o wszystkim.

A co kosztuje najwięcej?

Dostać się do sieci handlowej jest dziś bardzo trudno, a w wielu przypadkach jest to niemal niemożliwe. Rynek jest przesycony towarem. Wiele sieci handlowych jest zamkniętych na nowych dostawców. Pracują od lat z tymi samymi producentami. W wielu wypadkach tak jest wygodniej, ale być może kryją się za tym również układy. Niektórzy dostawcy, zdając sobie z tego sprawę, nie widzą innej możliwości niż łapówka.

Kupiec ma przełożonego, który może zakwestionować jego decyzje, jeśli są nieuzasadnione ekonomicznie.

To bardzo trudno wykazać. Bo nawet jeśli cena jest wyższa i gorsze są pozostałe warunki, kupiec może się bronić, że towar, który przyjął do sklepu, wprawdzie był droższy, ale jest lepszej jakości niż konkurencyjny. Takiej subiektywnej oceny często nie da się podważyć.

Przedstawiciel dostawcy zostawia na stole kopertę i wychodzi, a jak zachowuje się kupiec, który chce dostać łapówkę?

Używa zwrotów w stylu: „Wszystko jest możliwe, kwestia odpowiedniego podejścia…”. Taka deklaracja to nic wiążącego, a przecież dokładnie wiadomo, o co chodzi.

Słyszałem, że niektórzy mówią wprost: płacisz albo wylatujesz.

Nigdy się z tym nie spotkałem. Zresztą to jest niepotrzebne. Wystarczy szantaż: albo dajecie wyższy rabat, albo od następnego miesiąca nie ma was na półce. Dlatego dostawca, nie mając już z czego zejść, szuka innego rozwiązania. Trzeba pamiętać, że w grę wchodzą olbrzymie pieniądze. Zmniejszenie ceny wyjściowej o 2 proc., przy obrocie 20 mln zł rocznie, daje kwotę niższą o 400 000 zł. Łapówka jest tańsza. Stąd już prosta droga do korupcji.

Jeśli raz się dało, trzeba dawać zawsze?

Sieci, które myślą realnie o przyszłej współpracy, starają się stosować strategię „win-win” [obie strony są zadowolone – red.]. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, że nie opłaca się do końca „dusić” dostawcy, bo to prędzej czy później odbije się na jakości towaru. A dziś żadna sieć nie może sobie na to pozwolić.

Czy sklepy starają się zwalczać ten proceder? Przecież tracą na tym, że kupiec zamawia nie ten towar, który najlepiej rotuje, tylko taki, z którego ma coś dla siebie?

Znam międzynarodowe sieci, w których negocjacje z dostawcami przeszły z Polski do zagranicznej centrali. Wtedy od kupca w Polsce już prawie nic nie zależy. Zrobiono to głównie w celu wyeliminowania korupcji, ale nie tylko: czasem z zewnątrz lepiej kontrolować ceny. Dlatego to w centrali ustalają rabaty i omawiają akcje handlowe.

Proceder się nasila czy słabnie?

Słabnie, dziś kupcy i dostawcy są bardziej wyczuleni, bo jest większy nadzór urzędów. Zresztą kiedy o korupcji zrobiło się głośno, blady strach padł na branżę. To nie znaczy, że ludzie przestali dawać łapówki.

Rozmawiał Hubert Wójcik

Dodaj komentarz

0 komentarzy

Zostaw komentarz

Portal Wiadomoscihandlowe.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.