30.10.2018/10:59

Hipermarkety tracą udziały w polskim rynku handlowym

Polski rynek hipermarketów od lat jest w regresie. Zakaz handlu w niedziele jeszcze bardziej pogorszył sytuację. Dziś lwia część sieci wielkopowierzchniowych walczy nie tylko o to, by nie oddać dyskontom kolejnych fragmentów rynku, ale wręcz o przetrwanie.

W latach 2007-2017 udział hipermarketów w obrotach handlu detalicznego w Polsce zmalał z 13,8 do 12,8%. Z danych agencji Roland Berger wynika, że dyskonty w tym samym czasie zwiększyły swoje udziały z 8,2 do 25,2%. Dobrze radzą sobie także supermarkety – wzrost z 11,3 do 16,1%. Te liczby nie powinny dziwić nikogo, kto obserwuje zmiany zachodzące w zachowaniach konsumentów. Klienci nie chcą już poświęcać wielu godzin na kompleksowe, tygodniowe zakupy. Wolą szybką wizytę w sklepie podczas powrotu z pracy czy po odebraniu dzieci ze szkoły. Nowe potrzeby idealnie zaspokajają dyskonty wyrastające jak grzyby po deszczu. Biedronka i Lidl tak dostosowały ofertę, że jest ona wystarczająco szeroka i zróżnicowana (m.in. dzięki akcjom in-out), a jednocześnie ekspozycja zajmuje zdecydowanie mniejszą powierzchnię niż w przypadku hipermarketów. Właściciele sieci wielkopowierzchniowych dostrzegają zagrożenie i starają się kontratakować. Z różnym skutkiem.

Tesco wciąż walczy

Pogłoski o wyjściu Tesco z Polski pojawiają się regularnie od lat. Firma podjęła szereg działań, których celem była optymalizacja kosztowa. Zamknięto kilkadziesiąt nierentownych sklepów, a znaczną część procesów zakupowych przeniesiono na poziom regionalny – do centrali na Europę Środkową, która mieści się w Czechach. Najważniejsza jest teraz dla Tesco transformacja działających marketów. – Hipermarkety kompaktowe i supermarkety radzą sobie dobrze. Nie jest tajemnicą, że największym wyzwaniem są duże hipermarkety – mówi Martin Beháň, dyrektor zarządzający w spółce Tesco Polska. Brytyjski operator posiada 30 placówek o powierzchni powyżej 7000 mkw. W ciągu kilku najbliższych lat wszystkie one zostaną przebudowane. Sale sprzedaży będą teraz mniejsze i bardziej poręczne, a na „uwolnionej” przestrzeni pojawiają się inni najemcy.

Oprócz tego Tesco prowadzi przegląd kategorii produktów. W wybranych lokalizacjach na szeroką skalę pojawiają się artykuły marki własnej (docelowo mogą stanowić nawet 30% oferty), a ze sklepów znikają najsłabiej rotujące indeksy. Hasło „optymalizacja asortymentowa” dobrze brzmi w ustach menadżerów, jednak rzeczywistość skrzeczy… Stali bywalcy warszawskiego hipermarketu w dzielnicy Kabaty (z resztą nie tylko tam) prawdopodobnie byliby zaskoczeni deklaracją, że w ich sklepie idzie ku dobremu. Owszem, poza salę sprzedaży wyprowadzono stoisko gastronomiczne, zamontowano samoobsługowe kasy. Inne modyfikacje, jeśli miały miejsce, to przeszły bez echa. Klientów witają brudne fugi, potłuczone kafle i lodówki z odchodzącą z obudowy emalią. Obrazek dość rzadki we współczesnym handlu. Zgoła inaczej niż np. w Carrefourze w stołecznym CH Arkadia, gdzie zmiany organizacyjne i wizualne widać gołym okiem.

Dodaj komentarz

0 komentarzy

Zostaw komentarz Komentarz dodany pomyślnie - oczekuje na weryfikację

Portal Wiadomoscihandlowe.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.