Krzysztof Pawiński, prezes Grupy Maspex: Będziemy z naszą ofertą wszędzie, gdzie są nasi konsumenci [PEŁNY WYWIAD]
Krzysztof Pawiński, prezes zarządu Grupy Maspex, mówi w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl o wpływie pandemii na biznes największego polskiego koncernu spożywczego oraz o zmianach trendów konsumenckich, związanych z nową, postpandemiczną rzeczywistością społeczno-gospodarczą. Ujawnia też szczegółowe założenia projektu systemu depozytowego dla opakowań do napojów, opracowanego przez branżę.
Jaki ten rok będzie dla sektora FMCG, handlu i przemysłu? Jak Pan patrzy na te najbliższe miesiące, mając na uwadze to, co się dzieje ze szczepieniami? Jak konsumenci i przedsiębiorcy reagują na to, co się dzieje?
Patrzymy z dużym optymizmem na 2021 rok – nie zakładaliśmy spadków sprzedaży, ale jej wzrost. Może byliśmy trochę zbyt dużymi optymistami, myśląc, że obostrzenia będą utrzymane tylko w pierwszym kwartale. Teraz widać, że przesunęły się na drugi kwartał, ale dzisiaj szczepienia są na tyle powszechną rzeczą, że dają nadzieję na powrót do normalności. Dlatego uważam, że jesteśmy w stanie wykonać to, co zaplanowaliśmy. Wyzwaniem jedynie może być obszar suplementów.
To dziwne, bo Polacy mają obsesję na punkcie suplementów diety i wszelkich medykamentów.
Myślę głównie o kategorii suplementów łagodzących objawy przeziębień – to szeroka gama produktów, które kupowaliśmy w szczególności w okresie jesiennym i wiosennym, a teraz są nam niepotrzebne. Zachowywanie dystansu, ograniczenie mobilności do minimum, praca i edukacja w trybie zdalnym, rezygnacja części osób z transportu publicznego – to wszystko powoduje, że jesteśmy zdrowsi i nie potrzebujemy wspomagania w walce z przeziębieniem czy grypą.
Czy kłopoty tego biznesu mogą się okazać trwałe? Słyszy się, że noszenie maseczek w sezonie grypowym wejdzie wielu osobom w nawyk.
Może tak się zdarzyć. W krajach azjatyckich, zwłaszcza w Japonii, maseczka już wcześniej była powszechnie stosowanym środkiem prewencji, chroniącym innych przed zarażeniem się. Być może takie odpowiedzialne zachowanie zostanie na dłużej także z nami. Może się to przełożyć na biznes w dłuższej perspektywie, ale w dobry sposób.
Pandemia wpłynęła na praktycznie wszystkie aspekty działalności operacyjnej biznesu – od sposobu organizacji pracy, w tym wdrażania planów pracy zdalnej, po kwestie asortymentowe. Jak to wyglądało w przypadku Maspeksu? Które biznes unity poradziły sobie lepiej, a które gorzej? Jakie są prognozy dla poszczególnych kategorii z waszego portfolio?
Popatrzmy na to, co się wydarzyło. Po pierwsze, skutki pandemii nie rozkładały się równo, ogólnie rzecz biorąc branża spożywcza należy do najmniej dotkniętych przez pandemię. Negatywne skutki były różnie rozłożone na poszczególne kategorie produktów, a ponieważ mamy bardzo szerokie portfolio, straty udało się zrekompensować.
Zaobserwowaliśmy renesans żywności przetworzonej, produktów trwałych, ponieważ w przypadku świeżej żywności znaczenia nabrało pytanie "kto tego dotykał przede mną?". W ostatnich latach uciekaliśmy od żywności przetworzonej, woleliśmy świeże produkty. Ten trend się odwrócił, choć nie wiem, na jak długo. Ewidentnie szeroko rozumiane produkty trwałe były w 2020 r. preferowane przez klientów, a i obecnie widzimy, że są w dobrym trendzie.
Z kolei część sokowo-napojowa, a także wszystkie kategorie związane z mobilnością – produkty w małych opakowaniach, żywność on-the-go i tym podobne – bardzo ucierpiały przez zamknięcie szkół, przedszkoli i spędzanie czasu głównie w domach. Co nie znaczy, że klienci porzucili ulubione marki i smaki, takie jak kultowy napój Tymbark jabłko-mięta, po prostu teraz spożywają je w domu, więc kupują duże opakowania.
Dobrze przyjmowane były koncepty niosące ze sobą pewną funkcję prozdrowotną i odpornościową, z naszego portfolio to soki Tymbark i Kubuś oraz napoje marki Dr. Witt pełne witamin i innych składników wspomagających prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Zachęceni tego typu potrzebami konsumentów wprowadziliśmy nawet Kubusia Immuno, który też ma właściwości prozdrowotne.
W ramach taktycznej adaptacji do pandemii w pierwszych dwóch kwartałach 2020 r. ograniczyliśmy ofertę asortymentową Lubelli do kilku pozycji must-have. Mieliśmy do czynienia z bardzo wzmożonymi, wręcz panicznymi zakupami i postawiliśmy sobie za cel utrzymanie ciągłości produkcji i sprzedaży. Ograniczenie asortymentu, przy jednoczesnym zwiększeniu wydajności naszej linii produkcyjnej, pozwoliło nam zwiększyć wolumen i nie dopuścić do tego, aby zabrakło makaronu na rynku – to był nasz priorytet. Był to kompromis wymuszony gwałtownym skokiem popytu. Zostało to bardzo dobrze przyjęte przez nasze otoczenie handlowe, wszyscy to rozumieli i nikt z tym nie dyskutował.
Czytaj dalej na następnej stronie
5