Sklepiki szkolne ofiarą pandemii. Powrót dzieci do szkół niewiele pomógł
Rok szkolny dopiero się rozpoczął, a już wydaje się, że na powrocie dzieci do szkół najbardziej ucierpią właściciele szkolnych sklepików, którzy z niecierpliwością czekali na wznowienie nauczania stacjonarnego.
W niewielu szkołach zdecydowano się na wznowienie sprzedaży drobnych przekąsek i artykułów szkolnych dla dzieci. Część biznesów została zamknięta z powodu braku możliwości zarobkowania przez kilka miesięcy. Ci, którzy przetrwali, będą musieli pogodzić się z faktem, że dyrektorzy szkół lub organ prowadzący uznali szkolny sklepik za stwarzający zagrożenie.
O takich przypadkach pisze portal money.pl, który podaje przykład państwa Preliczów, od lat prowadzących księgarnię w jednej z wrocławskich podstawówek. „Pod koniec wakacji dowiedzieli się, że nie ma już dłużej dla niech miejsca, bo trwa pandemia. Problem w tym, że zdążyli wcześniej kupić towar za kilka tysięcy złotych. Dziś sprzedają książki z samochodu”.
Nie wiadomo, co stanie się ze sklepikami z siedmiu podstawówek w Oleśnicy na Dolnym Śląsku. Decyzję o tymczasowym zamknięciu sklepików podjął organ prowadzący, czyli burmistrz. Sprawa ma się rozstrzygnąć po rozmowie z dyrektorami szkół.
Uzyskaniu satysfakcjonujących obrotów w sklepikach nie będzie sprzyjał, które wznowią działalność nie sprzyjają środki zaradcze podjęte w celu powstrzymania pandemii. Zgodnie z zaleceniami resortu edukacji, uczniowie spędzają czas na przerwach w klasie lub na korytarzu w maseczce.
„Miasta, w których podjęto decyzję o nieotwieraniu sklepików, tłumaczą, że decyzje opierają na wytycznych Głównego Inspektora Sanitarnego, resortu edukacji i resortu zdrowia” – podaje money.pl.
8