LPP wypowiada umowy najmu. Właściciel Reserved chce renegocjować umowy z galeriami handlowymi
Zarząd LPP wypowie część umów najmu lokali znajdujących się w centrach handlowych. Właściciel marek Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay chce opuścić aż 29,5 proc. ogólnej powierzchni handlowej wykorzystywanej przez spółkę.
Firma LPP tłumaczy zamiar rozwiązania umów z centrami handlowymi troską o interes firmy w obliczu skutków pandemii COVID-19, prognozowanych dla handlu. - Jednocześnie firma wyraża gotowość do podjęcia z galeriami handlowymi rozmów na temat nowych umów, zawierających warunki adekwatne do nowych okoliczności – podano w komunikacie.
LPP dysponuje teraz siecią ponad 1700 salonów sprzedaży o łącznej powierzchni ponad 1 mln mkw. Dotyczy to jednak wszystkich rynków, na których firma prowadzi sprzedaż. Pod koniec 2018 roku, kiedy w 23 krajach działało 1765 salonów LPP, w Polsce było otwartych 959 sklepów spółki. Ich łączna powierzchnia handlowa liczyła 529,5 tys. mkw.
Nie wiadomo, ile sklepów marek Reserved czy Sinsay zostanie zlikwidowanych. LPP nie podaje w komunikacie, jaką łączną powierzchnię będą miały opuszczone lokale, ale gdyby wziąć pod uwagę liczby z 2018 roku, oznaczałoby to, że centra handlowe będą musiały zagospodarować w niedługim czasie ponad 150 tys. mkw. wolnej powierzchni handlowej. Jeśli założymy, że przeciętny sklep LPP w Polsce liczy ponad 550 mkw., oznacza to, że z rynku może zniknąć około 270-280 sklepów Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay.
Właściciel Reseved tłumaczy, że nowa rzeczywistość po otwarciu centrów handlowych będzie odbiegać od tej, jaką znamy sprzed ogłoszenia pandemii. Zakupy w rękawiczkach, maseczkach i przyłbicach i wiele innych obostrzeń dotyczących bezpieczeństwa wpłyną znacząco na komfort i psychologię zakupów, zniechęcając do nich klientów. Obawy związane z przebywaniem w dużych skupiskach ludzkich, potęgowane przez limitowany dostęp do centrów handlowych jeszcze przez wiele miesięcy nie pozwolą spełniać galeriom celów i usług, dla których zostały wybudowane.
Spółka prognozuje, że przychody w sklepach stacjonarnych prawdopodobnie nie przekroczą nawet 30 proc. zeszłorocznych poziomów w porównywalnych okresach.
Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP mówił portalowi wiadomoscihandlowe.pl na początku kwietnia br., że przy tak nagłym i trudnym do przewidzenia spadku wpływów i zmieniającej się z dnia na dzień rzeczywistości spółka stara się przede wszystkim reagować na bieżąco i elastycznie podchodzić do wszelkich możliwych działań, aby utrzymać stabilną sytuację.
– Nie mamy złudzeń, że panująca epidemia zmieni firmy, ale także zwyczaje zakupowe klientów, którzy z jednej strony w dobie kryzysu i niepewności jutra będą mieli obawy przed robieniem zakupów z czysto finansowych pobudek. Z drugiej strony mogą zmniejszyć częstotliwość odwiedzania centrów handlowych z racji obecnych tam skupisk ludzkich – dodał wiceprezes LPP.
2 komentarze
-
05.05.2020
Uważam że to jedyna droga, aby utrzymać swój biznes. Bardzo mądre posunięcie.
-
30.04.2020
Bardzo dobrze. Najpierw najwięksi, później My. Ważne, żeby nie doszło do rozłamu w ZPPHiU
Igor jest The Best
1