Szczyt drożyzny przed nami. Ceny tłuszczów, mięsa, nabiału i warzyw nie osiągnęły jeszcze maksimum
W 2023 roku poziom cen będzie zmuszał część społeczeństwa do wielu wyrzeczeń. Listopadowe i nawet grudniowe podwyżki cen w sklepach nie były jeszcze szczytem drożyzny – wskazują eksperci cytowani przez Monday News. Najbardziej mogą iść w górę ceny produktów tłuszczowych, mięsa, nabiału i warzyw.
W najbliższych miesiącach codzienne zakupy wciąż będą coraz bardziej kosztowne. Obecnie nie ma szans na wyhamowanie dynamiki wzrostu cen. Niektóre prognozy mówią o inflacji wynoszącej nawet 20 proc. w lutym 2023 roku. Zatem nabywanie drożejącej żywności będzie sporym wyzwaniem dla konsumentów.
Ceny w sklepach nie spadną
Według ekspertów, nawet jeśli dynamika podwyżek lekko wyhamuje, to wydatki ponoszone w sklepach raczej nie spadną. Zapowiadają także, że nadchodzi czas mniejszej konsumpcji. Wśród Polaków już teraz widać zmianę nawyków zakupowych oraz tendencję do oszczędzania.
W listopadzie br. ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły w porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku o 22,3 proc. – wynika z danych GUS. Z kolei według innego odczytu, tj. „Indeksu cen w sklepach detalicznych”, wzrost wyniósł 25,8 proc. rdr. Jak wskazuje raport, ponownie podrożała każda z dwunastu badanych kategorii. Do tego wszystkie odnotowały dwucyfrowe wzrosty.
Andrzej Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHID-u, uważa, że oba ww. wyniki nie są jeszcze szczytem drożyzny. Ekspert przewiduje, że w 2023 roku podwyżki zdecydowanie przebiją te z 2022 roku. Jeśli osiągniemy maksimum wzrostów w kwietniu lub w maju 2023 roku, to naprawdę będzie sukcesem. Ale to nie oznacza, że wówczas towary staną się tańsze. Wciąż będzie drogo i coraz drożej, choć skoki cen będą miały mniejszą dynamikę.
– Przed Bożym Narodzeniem konsumenci mogli faktycznie doświadczyć bardzo znaczącego wzrostu cen, wywołanego przez sprzedawców. Dla tych ostatnich grudzień, jak co roku, był okresem zwiększonych przychodów sprzedażowych, a jednocześnie dużych zysków – komentuje dr Hubert Gąsiński, ekspert z Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Sieci handlowe powściągliwe w podwyżkach
Jak podkreśla Julita Pryzmont, ekspertka rynku retailowego z agencji badawczo-analitycznej Hiper-Com Poland, jesteśmy obecnie w momencie szczytowych podwyżek, które utrzymają się jeszcze przez kilka miesięcy. Z kolei według dr. Roberta Orpycha z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie, całkiem prawdopodobne jest dalsze pogorszenie sytuacji cen w sklepach. Na horyzoncie nie widać bowiem sygnałów świadczących o tym, iż trend ten mógłby ulec odwróceniu. Zdaniem eksperta, sieci handlowe raczej nie wprowadziły istotnych podwyżek cen w okresie przedświątecznym, bo klienci mogliby to źle odebrać. To przecież jeden z najważniejszych okresów sprzedażowych w roku i szczególny czas w Polsce. Ale w 2023 roku można się spodziewać przyspieszenia dynamiki wzrostu cen praktycznie we wszystkich kategoriach produktowych.
– W najbliższych miesiącach ceny nadal będą rosły, chociaż zapewne wolniej niż ostatnio. I to jest, moim zdaniem, dobra wiadomość dla konsumentów. Nie spodziewam się teraz gwałtownego przyśpieszenia wzrostów cen. Dane z gospodarki wskazują na gwałtowne spowolnienie aktywności oraz gorsze wyniki konsumpcji prywatnej. Tymczasem wiele firm ma zgromadzone duże zapasy. W takiej sytuacji przedsiębiorcy raczej będą myśleli o poświątecznych wyprzedażach, a nie o podwyżkach – mówi Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.
Według dr. Gąsińskiego, od stycznia 2023 roku nastąpi wyhamowanie, a nawet spadek tempa inflacji. Spowodowane to będzie zmniejszoną konsumpcją Polaków. Z kolei dr Faliński zaznacza, że z reguły w styczniu następuje poluzowanie inflacji, ze względu na obniżki, wyprzedaże, redukcje strat itd. Ale jednocześnie ostrzega, że to będzie tylko chwilowe.
– Koszty pozasurowcowe w przemyśle spożywczym, wynikające z wyższych cen energii, przełożą się na utrzymanie wysokiego poziomu inflacji także w pierwszym kwartale 2023 roku. Z końcem grudnia wielu podmiotom wygasły dotychczas obowiązujące kontrakty na dostawy energii, a nowe umowy będą uwzględniały silny wzrost cen surowców, wywołany agresją Rosji na Ukrainę. Ustalenie maksymalnej ceny energii elektrycznej w 2023 roku na poziomie 785 zł za MWh będzie wsparciem dla małych i średnich przedsiębiorców. Natomiast duże firmy spożywcze nie będą objęte pomocą. Począwszy od drugiego kwartału 2023 roku można spodziewać się powolnego spadku inflacji. Słabnąca gospodarka i obniżenie tempa konsumpcji prywatnej utrudnią przenoszenie kosztów produkcji na odbiorców końcowych – zaznacza Anna Senderowicz, analityk PKO BP.
Co dalej z Tarczą Antyinflacyjną?
Zdaniem Piotra Bielskiego, dyrektora Departamentu Analiz Ekonomicznych Santander Bank Polska, trudno o dużą precyzję w prognozowaniu inflacji na najbliższe miesiące. Rząd zapowiedział, że wycofa część tarczy antyinflacyjnej w postaci obniżek podatków pośrednich na paliwa i energię. Ale zastąpi ją innymi mechanizmami, skłaniając spółki energetyczne do obniżenia marż. Nie wiemy, w jakim stopniu te działania okażą się skuteczne. Dodatkowo nadal duża niepewność dotyczy światowych cen surowców energetycznych i kursu złotego. Ekspert przewiduje dalszy wzrost inflacji w najbliższych miesiącach, który osiągnie szczyt w lutym w okolicach 20 proc. rdr. Potem nastąpi spadek. Na koniec 2023 roku inflacja może zejść do poziomu 10-11 proc.
– Prawdopodobny jest scenariusz, w którym maksimum inflacji nastąpi w 2023 roku. Można zakładać, że nie dojdzie do tego w pierwszych miesiącach roku. Ale to, czy jesteśmy przed szczytem podwyżek, czy już za nim, schodzi na plan dalszy w kontekście osiągniętego poziomu cen i jego odniesienia do naszych zarobków. Ceny, które weszły na niespotykany do tej pory poziom, raczej już nie spadną. Zatem kolejne lata będą pełne wyrzeczeń dla znacznej części polskiego społeczeństwa – analizuje dr Orpych.
Mięso i nabiał zdrożeją najmocniej
W opinii Julity Pryzmont, jest mała szansa na wyhamowanie wzrostu cen żywności. W 2022 roku były rekordowo dobre zbiory. Jednak zatrzymanie tempa podwyżek nie obejmie całej żywności, a tylko poszczególne kategorie. Najgorzej będzie z mięsem i nabiałem, a także z produktami sypkimi. Niestabilne mogą też okazać się ceny pieczywa i chemii gospodarczej, czyli produktów FMCG. I należy jasno powiedzieć, że i to nie jest do końca pewne. Ostanie czasy pokazały, że prognozowanie na dłuższy okres często jest obarczone sporym marginesem błędu. Natomiast z dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że kolejne podwyżki wyhamują znacząco sprzedaż. Nasze płace niestety nie rosną proporcjonalnie z cenami.
– Na początku 2023 roku największe podwyżki obejmą mięso i warzywa, ponieważ ceny produktów z tych kategorii wciąż są niedoszacowane. To znaczy, nie obejmują wzrostu kosztów produkcji ponoszonych przez wytwórców. I trzeba wyraźnie zaznaczyć, że na inflacji zyskują przede wszystkim pośrednicy. Jest ona świetnym pretekstem do podnoszenia cen produktów w sklepach, w niektórych przypadkach nawet o 50 proc. rdr. Tymczasem producenci sprzedają wyprodukowane przez siebie towary jedynie o ok. 10 proc. drożej niż rok temu. Na dłuższą metę tego nie wytrzymają – przekonuje dr Gąsiński.
Z kolei dr Orpych uważa, że w 2023 roku dalej najmocniej będą drożały kategorie produktów, które ostatnio plasowały się na szczycie listy podwyżek, według wspomnianego wyżej „Indeksu cen w sklepach detalicznych”. To produkty tłuszczowe, mięso i chemia gospodarcza. W ocenie eksperta, utrzymają się dotychczasowe tendencje. W najbliższych miesiącach nie ma szans na wyhamowanie dynamiki wzrostu cen. Co więcej, podniesie je jeszcze powrót 23 proc. stawki VAT na paliwo. Dynamika wzrostu cen przed Wielkanocą będzie na poziomie, jaki obserwowaliśmy przed Bożym Narodzeniem. Jednak nie wszyscy eksperci podzielają taką prognozę.
– Uważam, że ceny w sklepach przed Wielkanocą mogą być dużo wyższe niż te przed Bożym Narodzeniem. I to dla konsumentów może być sporym szokiem. Na początku 2023 roku producenci będą zmuszeni podnieść ceny, bo dłużej już nie mogą wewnętrznie stopować tego procesu i pokrywać ze swoich bieżących przychodów wynikających z tego strat. A to z kolei z dużym prawdopodobieństwem wywoła kolejne podwyżki w sklepach. Oczywiście najmocniej uderzy to w dotychczas najbardziej drożejące kategorie produktów – ostrzega Julita Pryzmont.
Przewidywany spadek konsumpcji
W przestrzeni publicznej pojawia się pytanie, czy na początku 2023 roku dojdzie do znacznego spadku konsumpcji w wyniku wysokiej inflacji. Dr Gąsiński przekonuje, że zmniejszenie jej następuje na początku każdego roku. Jest to bezpośrednio spowodowane grudniowymi wydatkami, a nie rosnącą inflacją. Ekspert z WSB w Warszawie zaznacza, że Polacy powoli zmieniają nawyki konsumpcyjne. Zaczynają racjonalnie wydatkować swoje pieniądze i oszczędzać, co bezpośrednio widać po danych prezentowanych przez KNF.
– Do tej pory nie odnotowano drastycznego spadku konsumpcji, ale wydaje się, że ten czas nadchodzi. Odsetek Polaków zmuszonych do oszczędności i ograniczenia wydatków będzie stale rósł. Wzrost cen przy niezmienionym poziomie dochodów spowoduje, że rodaków nie będzie stać na wiele produktów i usług. Jednocześnie nie spodziewałbym się, że w najbliższych miesiącach nastąpi korekta cen celem dostosowania się do zasobności finansowej Polaków – mówi ekspert z WSB w Chorzowie.
Jak podkreśla Anna Senderowicz, konsumenci ostrożniej podejmują decyzje zakupowe. Postępują tak w obawie o swoją przyszłą sytuację dochodową, związaną m.in. z utrzymaniem zatrudnienia. Szukają więc tańszych zamienników kupowanych produktów i polują na promocje. Część osób deklaruje, że będzie zmuszona wykorzystać zgromadzone wcześniej oszczędności bądź nawet zadłużyć się.
– Działania rządu i całej administracji państwowej nakierowane są na bezpośrednią walkę z inflacją. Jednakże bez mocnego zaangażowania uczestników rynku, tj. konsumentów, producentów oraz sprzedawców, osiągane efekty mogą okazać się mało satysfakcjonujące dla każdej ze stron. Skuteczne sposoby walki z inflacją to zmniejszenie konsumpcji oraz zmiana nawyków konsumenckich – podsumowuje dr Hubert Gąsiński.
Źródło: Monday News
2 komentarze
-
04.01.2023
Najwyższy czas zlikwidować ten cyrk z inflacją który napędził nam Pis. Już przed atakiem Rosji na Ukrainę mieliśmy najwyższą inflację w Europie a wszystko to przez druk pustego pieniądza przez pis i marnotrastwo pieniędzy przez tysiące pasożytów z Pisu panoszących się w gospodarce, zbednych fundacjach i na fikcyjnych stanowiskach bardzo dobrze opłacancyh. Dobrym przykładem są dworki Glapińskiego zarabiające po 40-60 tysięcy miesięcznie czy Horała zarabiający więcej niż 100 tysięcy miesięcznie, który buduje już centralny port od kilku lat raze z rzeszą 400 innych pasożytów.
-
04.01.2023
Chyba tylko głupi uwierzy, że nie było to sztuczne pompowanie cen przed okresem świątecznym. A teraz dwoją się i troją jakby tu zrobić, żeby ludzie łyknęli i żeby tak zostało. Nie da rady. Widać, że coraz częściej ta misterna konstrukcja pęka i mamy takie kwiatki jak np. w miarę regularnie drób po 5.50zł/kg, a niedawno jeszcze udowadniali, że musi kosztować 15zł/kg. Mięso wieprzowe próbują pchnąć na 17-20zł od dłuższego czasu, ale tego prawie nikt nie kupuje za takie pieniądze, ja też nie. Spokojnie czekam na 12zł/kg i nie mam problemu z kupieniem w tej cenie. Cwaniactwo bez granic, zwłaszcza, że zwykły smalec jest już w cenie mięsa, ile można chcieć zarobić i kiedy wreszcie koniec tego cyrku?
4