Z przyjemnością podzielę się z Państwem kilkoma rekomendacjami pozycji, które w szczególny sposób zapadły mi w pamięć w ostatnim czasie.
Spośród książek postanowiłem wybrać dwie – jedną odnoszącą się do czasów bezpowrotnie minionych, a drugą odwołującą się (oby nie!) do przyszłości.
„Ruda Kejla”, Isaac Bashevis Singer
To napisana w lekkim stylu powieść noblisty Isaaca Bashevisa Singera, w przekładzie Krzysztofa Modelskiego, powstała jako całość złożona z cyklu opowiadań publikowanych pierwotnie na łamach nowojorskiego czasopisma „Forwerts”. W sposób niesłychanie barwny i wciągający przenosi czytelnika do przedwojennej Warszawy, a następnie Nowego Jorku, gdzie poprzez życiowe perypetie tytułowej bohaterki poznajemy żydowski półświatek i przenosimy się do minionej epoki, między innymi na ulicę Krochmalną na warszawskiej Woli, która dziś jednak w niczym już nie przypomina tamtego miejsca rozsławionego przez Singera. Ale od czego jest wyobraźnia pozwalająca przenieść się choć na chwilę w odległe lata i poczuć tamten niepowtarzalny klimat.
„Pieśń prorocza”, Paul Lynch
O ile czytając „Rudą Kejlę” niejednokrotnie się uśmiechniemy, o tyle już przy lekturze drugiej poleconej przeze mnie pozycji raczej do śmiechu nikomu nie będzie. „Pieśń prorocza” autorstwa Irlandczyka Paula Lyncha to mroczna i przerażająca wizja społeczeństwa pogrążającego się w systemie totalitarnym, w którym za fasadą obiektywnie uzasadnionego interesu bezpieczeństwa państwa i potrzebą utrzymania jedności kryje się postępująca kontrola społeczeństwa i eliminacja wewnętrznych „wrogów”. To budzący trwogę opis bezsilności jednostki w starciu z „wolą większości” lub może jej uzurpacją? Klimat porównywalny z „Procesem” Kafki, o tyle bardziej przemawiający do wyobraźni, że osadzony w realiach współczesności, gdzie na co dzień jesteśmy świadkami, jak bardzo historia potrafi zatoczyć koło, nie dając pewności, że nawet najmroczniejsze demony znów się nie przebudzą. Pewnie każdy miał kiedyś taki sen, po którym budząc się, odczuwał ulgę, że wszystko się jedynie przyśniło. „Pieśń prorocza” przynosi podobne doznania. Uff! To tylko fikcja literacka – chciałoby się pomyśleć, gdyby nie uporczywie powracająca do głowy myśl, że wizja ta nie jest daleka od tego, co rzeczywiście może się kiedyś wydarzyć.
I jeszcze rekomendacja dla wszystkich, którzy mieliby ochotę wybrać się do Krakowa (albo tam mieszkają). Niemal za każdym razem, gdy jestem w tym wspaniałym mieście, staram się zajrzeć do księgarni Lokator przy ulicy Mostowej. To firmowa księgarnia znanego krakowskiego wydawnictwa pod tą samą nazwą, ale też miejsce wyjątkowe, gdzie można na chwilę usiąść, wypić np. kawę (piwa brak!) i w spokoju przejrzeć nowości wydawnicze. Ostrzegam tylko, że nie sposób nie wyjść z kilkoma pozycjami, zwłaszcza że obsługa potrafi profesjonalnie znaleźć odpowiednią pozycję dla każdego.
„Botticelli”, Paweł Świątek
Z atrakcji kulturalnych Krakowa z pewnością wart polecenia jest Teatr im. Juliusza Słowackiego, wystawiający na kilku scenach w mieście. Ostatnim razem byłem na sztuce „Botticelli” autorstwa Jordana Tannahilla w reżyserii Pawła Świątka. Przenosimy się do Florencji czasów Medyceuszy i jesteśmy świadkami kulisów powstawania wybitnego obrazu Sandra Botticellego „Narodziny Wenus”, ale nie spodziewajmy się, że jest to sztuka teatralna wyłącznie o tematyce malarskiej… Pomysłowe i zabawne jest modne ostatnio m.in. dzięki serialowi „1670” przeniesienie na grunt historyczny obecnej codzienności i całkowicie współczesnych realiów społecznych, technologicznych jak i obyczajowych. Okazuje się jednak, że nawet ze smartfonem w ręku. Mistrzem Sandro targają te same emocje i namiętności, które pomimo upływu stuleci nadal są ważne i aktualne. Gorąco polecam!
***
Powyższy artykuł w pierwszej kolejności opublikowany został w nr 6/2025 magazynu "Wiadomości Handlowe". Zostań naszym prenumeratorem.
