W ubiegłym tygodniu w nocy z wtorku na środę polska przestrzeń powietrzna została naruszona ok. 20 razy przez rosyjskie drony, które nadleciały od strony Białorusi i Ukrainy. Polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych oceniło, że "był to akt agresji, który stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych (polskich - red.) obywateli". Pojedyncze drony zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze siły powietrzne, inne maszyny spadły w różnych regionach Polski, co do zasady nie wyrządzając większych szkód. Nie było ofiar, ale incydent był bezprecedensowy - w jego następstwie NATO uruchomiło operację Eastern Sentry, mającą wesprzeć wschodnią flankę, w tym Polskę.
Odpowiedzialność za szkody w wyniku ataku dronów
Jak zwraca uwagę apl. adw. Tomasz Krokwa z Kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci, "całkowicie zasadne wydają się rozważania nt. odpowiedzialności za szkody wywołane przez wojskowego drona należącego do innego państwa" (w tym wypadku Rosji). Co zatem, gdy bezzałogowiec uszkodzi siedzibę spółki, sklep czy zakład produkcyjny w Polsce?
"Załóżmy, że firma posiada polisę ubezpieczeniową i zgłasza szkodę do ubezpieczyciela celem przeprowadzania postępowania likwidacyjnego, a w odpowiedzi uzyskuje informacje, że z uwagi na charakter zdarzenia nie ma podstawy do wypłaty odszkodowania. Jest to jak najbardziej prawdopodobny wariant, ponieważ w znakomitej większości ubezpieczyciele wyłączają swoją odpowiedzialność na wypadek, gdy przyczyną szkody jest działanie wojenne albo akt terroru" - podkreśla w komentarzu dla portalu wiadomoscihandlowe.pl Tomasz Krokwa.
"Zawsze należy sięgnąć do całości dokumentacji związanej z konkretnym ubezpieczeniem, najczęściej chronią one przed zalaniem, pożarem, wichurami – bardzo rzadko obejmują upadek statku powietrznego. Przy czym nawet wtedy powstaje pole do sporu, dron co prawda mieści się w takowej definicji, natomiast jeżeli mamy do czynienia z obiektem militarnym można utożsamiać go z działaniem wojennym" - dodaje przedstawiciel Kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci.
Ubezpieczenie tego nie obejmuje. Co zatem?
Krokwa zaznacza, iż ubezpieczenia, które ściśle by obejmowały szkody związane z biernym udziałem w działaniach zbrojnych, są niezwykle rzadkie i zazwyczaj kosztowne. Wojna i akty terroru są nieobliczane, co utrudnia ubezpieczycielom dokonanie realnej kalkulacji ryzyka.
Jak tłumaczy prawnik, "próba dochodzenia roszczeń od państwa polskiego albo od państwa trzeciego w opisanym hipotetycznym wypadku, wydaje się być bardziej rozważaniem akademickim niż realnym sposobem na uzyskanie odszkodowania. Państwo trzecie może nie być skłonne do uznania swojej odpowiedzialności, ani tym bardziej konieczności wypłacenia reparacji albo indywidualnej rekompensaty".
Tomasz Krokwa dodaje, że w zakresie domagania się naprawienia szkody od Polski, przedsiębiorca byłby w ciężkim położeniu, tj. musiałby wykazać zaniechanie albo błąd po stronie państwa, który przełożył się faktycznie na poniesione straty.
"W sytuacjach kryzysowych państwo albo samorząd przeznaczają czasami pewną pulę środków na wsparcie poszkodowanych w ekstraordynaryjnych przypadkach – co było obserwowane w czasie pandemii czy klęsk żywiołowych, natomiast przy dużym rozmiarze szkody będzie to kropla w morzu potrzeb. Można wyobrazić sobie taki przypadek, gdzie przedsiębiorca w wyniku upadku drona bojowego traci całe zaplecze magazynowe wraz z towarem, a ubezpieczyciel odmówi wypłaty odszkodowania, oznacza to utratę płynności finansowej i pozostawia go samego z całym szeregiem zobowiązań, m.in. płatnościami rat kredytów czy leasingów, rozliczeniami z kontrahentami, fakturami, zobowiązaniami publicznoprawnymi" - wyjaśnia Tomasz Krokwa.
Zasada kulancji ratunkiem dla przedsiębiorcy
Czy jednak oznacza to, że sytuacja przedsiębiorcy byłaby beznadziejna? "Niekoniecznie, można sięgnąć do mało znanej zasady kulancji – pod hasłem tym kryje się dobrowolne wypłacenie odszkodowania przez ubezpieczyciela, nawet w przypadku gdy wprost po jego stronie nie ma takiego obowiązku. Z jednej strony jest to przejaw dobrej woli, ale jednocześnie dbałość o własny wizerunek i reputacje na rynku" - tłumaczy prawnik.
"Potencjalnie wpływ na sytuacje mogą mieć rekomendacje Polskiej Izby Ubezpieczeń – nie stanowią one źródła prawa, ale mogą motywować branże ubezpieczeniową do zastosowania ochrony w zakresie szkód spowodowanych spadającymi obiektami militarnymi. Nie bez znaczenia pozostaje również siła mediów i opinii publicznej, która może wpłynąć na decyzje ubezpieczyciela, przy czym obiektywnie trzeba zauważyć, że przedsiębiorca może mieć mniejsze szanse na skorzystanie z kulancji niż osoba fizyczna, która straciła dach nad głową – każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie" - dodaje Tomasz Krokwa.
Podkreśla przy tym, że wskazać należy również ogólne rekomendacje związane ze zgłaszaniem szkody niezależnie od źródła jej powstania, tj.: należy dokumentować wszelkie straty i ich rozmiar oraz nie należy zakładać, że wstępna decyzja ubezpieczyciela o odmowie wypłaty odszkodowania jest ostateczna i niepodważalna.
"Sytuacja geopolityczna jest dynamiczna i zmieniają się potrzeby w zakresie polis ubezpieczeniowych, niewątpliwie obecna sytuacja obrazuje, że katalog realnych zagrożenie stale się poszerza. Ciężko powiedzieć czy towarzystwa ubezpieczeniowe zaczną powszechnie oferować polisy obejmujące szkody wywołane działaniami militarnymi i czy będą one dostępne pod względem cenowym dla przedsiębiorców, ale niestety takie zapotrzebowanie na rynku powoli się materializuje" - podsumowuje przedstawiciel Kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci.