Morał był prosty: problemy znikają, gdy potrafisz o nich rozmawiać. Przytaczam tę opowiastkę ze względu na sytuację, w jakiej znalazł się obecny rząd po wyborach prezydenckich. Potwór, o którym wspomniałem, nie pojawił się jednak w Pałacu Prezydenckim, lecz w Kancelarii Premiera. Siedzi tam już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz pojawiły się doskonałe warunki, aby mógł się karmić nie tylko konfliktami, lecz także nieprzemyślanymi i pochopnymi decyzjami.
Wygrana Karola Nawrockiego i – co jeszcze bardziej istotne – przegrana Rafała Trzaskowskiego mogą mieć fatalne konsekwencje dla sektora FMCG. Wynik wyborów będzie determinować przyszłą politykę gospodarczą obecnej koalicji rządzącej. Utrzymanie się przy władzy oraz ewentualne starania o zwycięstwo w kolejnych wyborach – przy tak wysokim deficycie budżetowym i tak niskim poparciu społecznym – będą miały wysoką cenę, którą ktoś będzie musiał zapłacić. Obawiam się, że mogą to być m.in. firmy związane z handlem i dystrybucją oraz przemysłem spożywczym. Prawdziwy problem zacznie się, gdy rząd zamiast rozmawiać, będzie podejmował decyzje na ślepo, bez konsultacji. A w jego sytuacji jest to prawdopodobne. Oczywiście może się okazać, że rządzący wzniosą się na wyżyny skutecznego zarządzania państwem i sprawią, że obywatele poczują realne zmiany w obszarze zdrowia, edukacji czy administracji. Moim zdaniem jednak bez kupowania się nie obejdzie.
Pierwsze sygnały pojawiły się jeszcze przed drugą turą wyborów prezydenckich. Resort finansów postanowił ruszyć z konsultacjami dotyczącymi podatku od sprzedaży detalicznej, który płacą obecnie największe sieci handlowe. Danina płacona jest przez ok. 230 podmiotów. Podatek wprowadzony pięć lat temu przez rząd PiS ma w tym roku zasilić budżet kwotą niemal 5 mld zł. Resort chce się dowiedzieć, jak danina się sprawdziła i jakich zmian wymagałaby w przyszłości, aby lepiej spełniać swoje zadanie. Pole do zmian jest szerokie. Podatku handlowego nie płacą największe firmy e-commerce (w tym zagraniczni giganci handlowi i technologiczni). O swoją sytuację powinny zacząć drżeć również największe sieci franczyzowe, a także sieci elektromarketów, które działają w specyficznym modelu biznesowym, gdzie każdy sklep to indywidualna spółka, która nie podpadała dotychczas pod podatek. To kuszące dla resortu finansów, który będzie w stanie zebrać z rynku dodatkowe, dajmy na to, 2 mld zł. Pytanie, czy rząd w ogóle znajdzie rozwiązanie, które pozwoli opodatkować podmioty, które nie działają pod jednym NIP-em, ale pod wspólnym szyldem? To nie wszystko. Pamiętajmy o podatku cukrowym. Rozszerzenie opłaty cukrowej poza napoje, np. na sektor słodyczowy i przekąskowy, część napojów mlecznych i kawowych oraz produkty śniadaniowe, może wkrótce trafić na stół. Kolejny obszar kuszący dla ministerstwa to sektor restauracji szybkiej obsługi, popularnie zwanych fast foodami. Hasła ograniczania dostępu do śmieciowego jedzenia i walki o zdrowie obywateli, odciążenia ochrony zdrowia to świetny pretekst.
Wygrana Karola Nawrockiego uruchamia nową dynamikę nie tylko polityczną, ale także gospodarczo-społeczną, która może odbić się czkawką krajowym i zagranicznym przedsiębiorcom. Rząd musi pamiętać, że nie rozmawiając z przedsiębiorcami o planowanych zmianach, zamiast rozwiązywać problemy, będzie je mnożył, zwiększając ich frustrację, a tym samym dokarmiając potwora, który go w końcu pożre.
PS. Obawiam się także wydłużających się kolejek wściekłych przedsiębiorców do Pałacu Prezydenckiego z prośbą o weto.
***
Powyższy artykuł w pierwszej kolejności opublikowany został w nr 3/2025 magazynu "Wiadomości Handlowe". Zostań naszym prenumeratorem.